Dzień dobrerek!
Trochę już minęło od kiedy ostatni raz dzieliłam się z Wami swoimi włosowymi historiami/pielęgnacjami ale mimo to, widzę że sporo osób ciągle mnie tutaj odwiedza.
Muszę się Wam przyznać, że już od jakiegoś czasu moja pielęgnacja ograniczała się do bardzo podstawowych czynności, które są ze mną od wielu lat - regularne olejowanie na noc, hennowanie raz w miesiącu i sprawdzone kosmetyki do mycia.
NO NUDY moi Państwo, nudy jak żyćko na kwarantannie!
Ale w końcu nastąpiło przełamanie tej nudy, więc zapraszam Was dzisiaj na przygodę henny z fryzjerem, będzie dużo zdjęć :)
Przez ostanie 3 lata przestałam rozjaśniać włosy pod hennowanie, w związku z czym:
- kolor zaczął się nadbudowywać na długości
- duża część moich włosów pozostawała w ciemnym kolorze
Muszę przyznać, że ich kondycja była wtedy na prawdę super i nie miałam żadnych problemów poza puszeniem się na 2-3 dzień po myciu. Tak wyglądały jeszcze 17 stycznia tego roku:

Oczywiście ten kolor w końcu zaczął mi się nudzić, uznałam, że jest za ciemny i zapragnęłam wrócić do swojej dawnej jasnej rudości. Więc pełna obaw, uznałam że pójdę na rozjaśnianie do fryzjera.
Jeśli ktoś z Was jest tu ze mną od początku włosowej historii to wie, że nie przepadam (ok, mam panic mode) za wizytami u fryzjera, rozjaśniałam włosy w gabinecie raz, wiele lat temu i to z dość marnym skutkiem. Chciałam tego uniknąć również teraz, ale w 2019 roku podjęłam samodzielną próbę kąpieli rozjaśniającej i wyszło to bardzo średnio jak widać poniżej:
Miałam wtedy long boba, stąd to krzywe cięcie :D
Chciałam żeby po takim czasie dbania i hennowania, zajął się mną profesjonalista, stąd poszłam do jednego z lepszych salonów (w kwestii koloryzacji) w moim mieście. Przyszłam na wizytę z konkretnym zdjęciem poglądowym efektu na jakim mi zależało - chciałam lekko rozjaśnić górę zostawiając ją jednak jak najbliżej koloru naturalnego i rozjaśnić mocniej końce.
Zdjęcie które omawiałam z fryzjerką przed koloryzacją \ zdjęcie efektu końcowego
Zdjęcie przed \ po farbowaniu w studyjnym oświetleniu
Powyżej bardzo wyraźnie widać granicę naturalnego odrostu z wcześniej rozjaśnianymi końcami.
Jeśli chodzi zaś o sam kolor - w świetle studyjnym był naprawdę przepiękny! Zastanowiło mnie jednak dość mocno to, że był jednolity, a moim założeniem od początku było zostawienie ciemnej góry i rozjaśnienie dołu oraz długości. Jakkolwiek żeby ocenić w pełni to co mam na głowie postanowiłam poczekać do następnego dnia żeby zobaczyć go w świetle dziennym.
To co zobaczyłam niestety było dalekie od oczekiwań. Parokrotnie powtarzałam przy koloryzacji, że zależy mi na
naturalnym efekcie i przejściu kolorystycznym, a otrzymałam to co widać poniżej:
Generalnie nie byłam zadowolona, delikatnie to określając.
Określając dosadniej - czułam się bardzo źle. Ilość czasu poświęconego na pielęgnację/koloryzację została w moim odczuciu bardzo szybko zniwelowana rozjaśniaczem i jaskrawą farbą, w której ani się nie czułam ani nie wyglądałam dobrze.
Następnego dnia od razu skontaktowałam się z fryzjerką, przyjechałam do salonu i po kilku godzinach kłótni otrzymałam termin na poprawkę, po której efekt był faktycznie zadowalający.
Przed przyciemnieniem góry \ po przyciemnieniu
Mając ciemniejszy odrost całość wyglądała już znacznie lepiej, a na pewno naturalniej!
Nie cieszyłam się tym kolorem jednak zbyt długo bo dość szybko się wypłukał, na szczęście nadal zostając ciemniejszy niż długość włosów. Cała reszta koloru również nie okazała się być zbyt trwała, ale to raczej normalna sprawa przy rudych farbach.
Aktualnie mój kolor wygląda tak jak na zdjęciach poniżej. Jest on po dwukrotnym hennowaniu samego odrostu żeby pozbyć się przebijających, żółtych tonów, czego jak widać nadal nie udało mi się osiągnąć. Czeka na mnie już
henna lis, którą rozrobiłam jedynie z żelem lnianym i zaraz idę kombinować z kolorem dalej.
W pochmurny dzień \ w oknie w słoneczny dzień
Może mam po prostu jakiegoś pecha do fryzjerów?
Jestem na prawdę rozczarowana całą tą przygodą. Brak zrozumienia klienta to jedno, cieszę się że koniec końców otrzymałam poprawkę, niemniej zanim do tego doszło spotkała mnie cała masa niezrozumienia i słownych potyczek z fryzjerkami, co było zupełnie niepotrzebne.
Jeśli chodzi o kondycję włosów po rozjaśnianiu - zdecydowanie się pogorszyła, ale nie ma też tragedii. Widzę, że część włosów nadaje się do obcięcia i ani trochę mnie to nie dziwi. Po zmyciu rozjaśniacza, kiedy włosy były najbardziej tępe, zostały rozczesane grzebieniem o bardzo drobnych ząbkach, przez co część z nich popękała na długości.
Pękła też u mnie wiara we fryzjerów, ale to już insza inszość.
Niemniej nie byłoby tego złego żeby nie wyszło na dobre - dzięki tej przygodzie od nowa wpadłam we włosomaniactwo i zaczęłam się interesować też tematem wydobycia skrętu (podejrzewam fale!). Od czasów kwarantanny rozwijam też wiedzę z dziedziny twarzingu, więc możecie spodziewać się całkiem niedługo kilku ciekawych tekstów z tych tematów :)
Tymczasem zostawiam Was z najbardziej aktualnym zdjęciem moich włosów (jeszcze z dzisiaj), na 3 dzień po 'wydobyciu fal' i w świetle dziennym. Teraz czas na hennowanie!
Jeśli macie do mnie jakieś pytania, to z chęcią na nie odpowiem :)